Pages

Monday 28 April 2014

Wakacje 2014: 24 godziny w Kuala Lumpur

No comments:
 


Czyli jak nie spotkałam się z miss Malezji.

Kuala Lumpur było jednodniowym przystankiem w naszej podróży na Bali. Pięciogodzinny lot minął szybko, jako ze został przeze mnie w całości przespany. Przy wyjściu z samolotu uderzyła mnie wilgotność powietrza i ciepło, choć była dopiero 6 rano. Ponieważ wyruszyliśmy z domu ok. 13 dnia poprzedniego, zarządziłam zrobienie jedynej słusznej rzeczy, czyli złapanie transportu do hotelu. Oczywiście ponieważ było bardzo wcześnie, nasz pokój nie był jeszcze gotowy. Zostawiliśmy więc bagaże w poczekalni i wybraliśmy sie do parku KLCC podziwiać wieże.

Wschód słońca cztery stopnie nad równikiem- 7.30

Malezja to tygiel narodowości. To wywnioskowałam już dość dawno temu spotykając obywateli tego kraju na swojej drodze. Zdarzyli się i Chińczycy, Indusi i Malajowie, a przecież w skali kraju poznałam tylko kilka osób. Nie wiem jak to się przekłada na tolerancję w życiu codziennym, nie orientuję się też wystarczająco w sytuacji politycznej Malezji żeby mieć zdanie na ten temat. Natomiast niezaprzeczalnym plusem takiego stanu jest wielojęzyczność społeczeństwa. Każdy mówi przynajmniej po angielsku i malajsku, a że wiele osób ma mandaryńskie czy kantońskie korzenie, zwykle mówią w którymś chińskim języku (o ile nie w obu). Malezyjskie multi kulti skutkuje tez niesamowita różnorodnością ulicznej kuchni. Wieczorem znaleźliśmy świetną indyjską knajpę na świeżym powietrzu. Nawet chciałam zrobić zdjęcia jedzenia (bo było przepiękne!), ale zanim się zreflektowałam było już po jedzeniu.

Kuala Lumpur pozostawiło po sobie niedosyt. Miasto odebrałam jako twór pośredni miedzy Szanghajem a Hong Kongiem,  ogólnie bardzo pozytywnie. Jest gorąco, zielono, tłoczno. Od gwaru kreci się w głowie, ale moim zdaniem sam gwar jest przyjemniejszy niż ten chiński.

Park KLCC o świcie.


Ładne i smaczne sorbety na patyku- niezły sposób na upał

Rozmazane zdjęcie wieczorową porą. GoPro nie radzi sobie w takich warunkach.

Normalnie nie rozpisuję się o hotelach bo nie o to chodzi, ale Traders w Kuala Lumpur to zupełnie inna historia i przez niego odpuściłam wjazd na mostek widokowy Petronas Towers. Pokój hotelowy był ok, ale gwoździem programu był skybar z basenem na 33 piętrze z najpiękniejszym widokiem na wieże Petronas na świecie. Dlatego oglądałam zachód słońca z basenu patrząc na wieże zamiast podziwiać go z platformy widokowej, ale jakoś mi nie zal.

Skybar

I jeszcze słowo o nieszczęsnej miss Malezji (od niedawna-byłej miss). Carey studiowała ze mną w UK, była fajna laska nawet w trampkach i bez makijażu. Skumplowałyśmy się, poleciałyśmy razem do Florencji. Po studiach Carey wróciła do Kuala Lumpur i została miss Malezji. W międzyczasie pozostawałyśmy w w jako takim kontakcie, więc umówiłyśmy się w mojej małej przerwie. Niestety, w dniu wyznaczonym na spotkanie Carey miała nagłe nagranie w tivi jako zastępstwo za kogoś (może inną misskę).

 Także smutno mi trochę, że nie udało nam się zobaczyć.



Ale znowu bez przesady- i tak było super.

No comments:

Post a Comment

 
© 2012. Design by Main-Blogger - Blogger Template and Blogging Stuff