Nigdy nie byłam fanką Formuły 1. Błagam, paru facetów jeździ w kółko przez 2 godziny- przecież usta same otwierają się do ziewania. Nie mam serca do oglądania wyścigów w telewizji, ale ponieważ nadarzyła się okazja, by zobaczyć go na żywo, nie zastanawiałam się długo. Myślimy o wyprowadzce z Szanghaju przed końcem roku, więc taka okazja może się przez dłuższy czas nie powtórzyć!
Wybraliśmy miejsca przy zakręcie, gdzie bolidy zmieniały zwrot o 180 stopni. Było to to tyle korzystne, że mogliśmy śledzić bez problemu manewry wyprzedzania i inne tego typu wyścigowe smaczki. W piątek urwałam się z pracy, żeby obejrzeć drugą sesję treningową - w ten jeden dzień można było wejść wszędzie, więc korzystaliśmy ile tylko można było.
Główna trybuna z widokiem na pit stopy.
Nasze miejsca w piątek świeciły pustkami.
Częściowy widok z naszej trybuny- zakręt jest poza kadrem, ale wyraźnie widać, że musi być blisko.
Oto i on- zakręt w pełnej krasie!
Przy sobotnich kwalifikacjach rozpadało się, a spod bolidów wystrzeliwały pióropusze wody.
Co najbardziej mnie zaskoczyło? Jak zwykle - Chińczycy. Nie uważam się za zapaloną patriotkę, ale w życiu nie przyszłoby mi do głowy owinąć się flagą obcego państwa, żeby wyrazić poparcie dla konkretnego zawodnika. Było też sporo flag z nazwiskami kierowców (Kimi Raikkonen ma masę fanów w Chinach tak na marginesie), ale flagi państwowe zdecydowanie wiodły prym.
Z innych zachowań- wysadzanie dzieciaków do załatwiania się na trybunach. Niby nie był to pierwszy raz kiedy widziałam dzieci załatwiające swoje potrzeby w miejscach bardzo publicznych, ale przy trybunach było naprawdę mnóstwo czystych toalet.
Pomijając powyższy akapit- było świetnie, cała impreza była bardzo dobrze zorganizowana mimo masy ludzi w niedzielę. Jeżeli w przyszłym roku wyląduję w miejscu z dobrym dojazdem do wyścigu Formuły 1, na bank się wybiorę!
No comments:
Post a Comment